Na wyspach Bergamutach
Jan Brzechwa
Podobno jest kot w butach
Wpływ dużych modeli językowych na nasze życie
Szkody, jakie wyrządzą lub wyrządzają narzędzia typu chatGPT i inne LLMy w społeczeństwie, będą dopiero się uwidaczniać. Już dziś jednak możemy pokusić się o parę przemyśleń. Oto dostaliśmy do ręki narzędzia, które – na podstawie petabajtów śmieci z internetu – potrafią wygenerować nam dowolny tekst na dowolny temat. Przy okazji dosyć liberalnie podchodząc do koncepcji zgodności z faktami. Ma to poważne implikacje na wielu szczeblach: uczniowie i studenci coraz rzadziej formułują myśli w postaci wypowiedzi pisemnych, ograniczając się jedynie do, używając technokratycznej nowomowy, wprowadzania promptów, firmy wydają miliony monet zastanawiając się, jak to mogłyby wciągnąć czat dżipiti w swoje procesy biznesowe i pozwolić sobie na ograniczenie kosztów węgla na rzecz krzemu, a nam jako konsumentom coraz trudniej jest ocenić, czy czytany przez nas tekst jest autorstwa modelu językowego, czy żywego człowieka. Odrębnym zagadnieniem jest możliwość wykorzystywania LLM w działalności przestępczej. A to przecież nie jest ani jedyny, ani nawet najważniejszy impact wdrażania i używania LLM. Możemy wspomnieć gigantyczne zapotrzebowanie na prąd i ogromny ślad węglowy pozostawiany przez duże modele językowe, w szczególności podczas ich trenowania na petabajtach danych. Szacunki mówią, że wytrenowanie takiego modelu jak GPT-3 to zużycie energii równe poborowi prądu przez 9 lat (!) przeciętnego amerykańskiego gospodarstwa domowego (a dodam tutaj, że ja w rok zużywam połowę tego, co Amerykanin w jeden miesiąc, poważnie!).
Ta perspektywa nas (w świadomości masowej) jednak nie interesuje. Zachwycamy się potencjalnymi możliwościami LLM, tak jak kiedyś zachwycaliśmy się tym, jak fejsbuk nas do siebie zbliża, a gugiel pozwala mieć wiedzę z całego świata na wyciągnięcie ręki. Poszliśmy w to, jak dzik w żołędzie.
Jakie to będzie miało konsekwencje? Jaki wpływ na kolejne sektory nie tylko gospodarki, ale po prostu życia? Buzzwordy w postaci AI, chatGPT, LLM, czy nieistniejący bóg wie co jeszcze już na dobre zadomowiły się nie tylko w prymitywnym copywritingu, ale również w publikacjach branżowych. W ostatnim czasie obrodziło twórczością nie tylko na temat, ale również współtworzoną przez AI. Część pozycji jest poważnych, jak na przykład Rewolucja sztucznej inteligencji w medycynie. Jak GPT-4 może zmienić przyszłość. Niektóre są jawnym leceniem w ch*ja, jak na przykład Rozmowa z chatem GPT o przyszłości ludzi i świata, albo Sztuczna inteligencja o bogu, wierze i biblii. Rozmowy z chatbotem.
Ale jest jeszcze trzecia kategoria. Wyobraźcie sobie: skoro można zaprząc czata do napisania za ciebie wypracowania, to co stoi na przeszkodzie, żeby taki czat napisał artykuł, rozdział, książkę? I wiecie co? Mam przeczucie graniczące z pewnością, że to już się dzieje.
Z racji wykonywanego zawodu i zainteresowań, staram się na bieżąco śledzić rynek wydawniczy z branży IT. Najwygodniej pracuje mi się z księgarnią ebookpoint (to nie jest reklama), należącą do grupy wydawniczej Helion. Co jakiś czas zaglądam sobie w katalog, zawężam do kategorii informatyka, sortuję od najnowszych i szperam. Ebookpoint ma w ofercie książki nie tylko z wydawnictwa-matki, ale również innych wydawnictw specjalizujących się w informatyce. Znajdziemy tam wydania APN Promise, czy literaturę z branży wydaną przez PWN i inne wydawnictwa. Ponadto ebookpoint pozwala na publikację w swojej ofercie produktów typu self-publisher. Czyli że ja mogę sobie napisać książkę, ładnie ją oprawić w pdf/epub/mobi i sprzedawać na ebookpoint. Sklep ma jasne i jawne warunki takiej współpracy.
Czy autorem jest ten, co pisze, ten co pyta, czy ten, co się podpisuje?
Wróćmy do katalogu. Znajdziemy tam autora takiego jak Kevin Clarkson. Najbardziej interesującym faktem na temat tego człowieka jest to, że on prawdopodobnie nie istnieje. Wydał jednak – jako self-publisher właśnie – w ebookpoint następujące książki:
- Bitcoin w 1 dzień. Wszystko, co musisz wiedzieć, by zacząć (35 złotych, 150 stron),
- Cyberbezpieczeństwo. Jak chronić się przed phishingiem, cyberstalkingiem, cardingiem, ransomware, hakowaniem, malware, cyberstalkingkiem, kradzieżą tożsamości (35 złotych, 140 stron, tak, cyberstalking jest w tytule dwa razy),
- Język R w 1 dzień. R od podstaw po zaawansowane techniki (35 złotych, 200 stron),
- Uczenie maszynowe: Scikit-Learn, Keras i TensorFlow (45 złotych, 220 stron),
- Docker w 1 dzień. Docker od podstaw, po projektowanie i praktyczne zastosowania (50 złotych, 250 stron),
- AI bez tajemnic. Sztuczna inteligencja od podstaw po zaawansowane techniki (45 złotych, 230 stron),
- Python w 1 dzień dla najmłodszych. Naucz się kodować w Pythonie już w 12 godzin! (35 złotych, 150 stron),
- Roblox Lua w 1 dzień. Naucz się kodować w LUA i pisać własne gry już w 12 godzin! (35 złotych, 280 stron),
- Azure w 1 dzień. Microsoft Azure od podstaw po zaawansowane techniki (50 złotych, 250 ston).
Szanuję pana Kevina za szeroki zakres zainteresowań i wiedzy i to od podstaw, aż po zaawansowane techniki w jeden dzień.
Weźmy sobie inny przypadek. Emil Rozum, również self-pub, nie jest tak płodnym pisarzem, jak pan Kevin, ale nie można mu odmówić wszechstronności. Na liście wydanych pozycji znajdziemy:
- Preppers – gotowi na wszystko. Poradnik survivalu i przetrwania (35 złotych, 220 stron),
- Psylocybina. Hodowla, microdosing, działanie lecznicze i psychodeliczne (35 złotych, 200 stron),
- Python w 1 dzień. Nauka programowania w Pythonie w 24 godziny (35 złotych, 250 stron),
- Testosteron – nowe otwarcie. Dowiedz się, jak dzięki terapii testosteronem odzyskasz młodość, witalność, energię i zdrowie (35 złotych, 230 stron),
- TikTok – Twój pierwszy milion. Sekretny poradnik, jak zdobyć miliony followersów i zarobić miliony zł (25 złotych, 150 stron, tak, w tytule jest naprawdę “zł”),
- Świadomy sen. Eksplozja kreatywności (25 złotych, 180 stron),
- Dochód pasywny. Zarabiaj, gdy śpisz (25 złotych, 180 stron).
Widać, że pan Emil nie jest takim ekspertem, jak pan Kevin i u niego kokosy ze znajomości pajtona będziemy zgarniać po dwa razy dłuższej nauce.
I mamy jeszcze Konrada Macha, solidnego eksperta od gierek i eee… reszty? Zresztą, rzućmy okiem razem:
- Poradnik Roblox. Darmowe Robuxy. Zarabianie (10 zł, 150 stron),
- Microsoft Flight Simulator 2020. Poradnik do gry (10 zł, 150 stron),
- Programowanie w Minecraft (10 zł, 170 stron),
- Wiedźmin 3. Krew i wino (10 zł, 120 stron),
- Minecraft. Poradnik weterana (10 zł, 150 stron),
- Subnautica. Poradnik do gry (10 zł, 150 stron),
- Biblia ChatGPT. Wykorzystaj potęgę sztucznej inteligencji (25 zł, 210 stron),
- Zostań KryptoBogiem. Wszystko co musisz wiedzieć o zarabianiu na kryptowalutach w 2024 roku (25 zł, 250 stron),
- KryptoRekin. Pokażę Ci, jak zarabiam 10 000 zł dziennie na rynku kryptowalut (25 zł, 150 stron),
- Pegazus. Jak chronić się przed szpiegami, scamem, phishingiem, kradzieżą tożsamości i oszustwami online (25 zł, 420 stron),
- Zostań Milionerem z ChatGPT. Prosty przewodnik, jak osiągnąć sukces w każdej branży za pomocą sztucznej inteligencji (25 zł, 120 stron),
- Biohacking 2.0. Kompendium wiedzy (25 zł, 330 stron).
Co łączy, oprócz oczywiście self-publishingu – powyższych autorów? No cóż, gówniane okładki. W sensie: naprawdę gówniane grafiki generowane przez AI z równie gównianych promptów. Ale to nie wszystko. Otóż większość wymienionych wyżej książek ma rewelacyjne opinie. 6/6 w skali ebookpoint. Z jedną opinią na książkę. To jakiś sprytny model biznesowy, że – najprawdopodobniej autor (noo lub osoba, która jest podpisana jako taki) kupuje książkę, po czym anonimowo wystawia maksymalną ocenę. Pojedyncze pozycje mają jednak jeszcze opinię drugą, trzecią… i czar tam prysł. Niczym bańka mydlana. Prosto w oczy.
Stawiam śmiałą tezę, że za Emilem, Kevinem i Konradem stoi jeden i ten sam ziomeczek, który w przypływie geniuszu wpadł na pomysł zarobienia parę groszy. Nie patrząc na potencjalne szkody i konsekwencje długofalowe. Krótkowzroczność jest cechą naszego gatunku od pierwszego wybitego gatunku zwierząt, od pierwszej wyjałowionej ziemi w naszej historii. I przynajmniej możemy być pewni, że co jak co, ale to się nie zmieni.
Czy androidy marzą o elektrycznych owcach?
Phillip K. Dick potrafił pisać. Nie znam co prawda całej jego twórczości, a nawet w tej części, którą znam, nie zawsze przemawiają do mnie koncepcje Dicka, ale nie odmówię mu talentu do konstruowania historii i wplatania tam wielkich idei. Weźmy takiego Bladerunnera (książka wcale nie nazywa się Bladerunner). Oto mamy świat, w którym tylko garstka najbogatszych ludzi może pozwolić sobie na utrzymywanie prawdziwych zwierząt-pupili. Reszta korzysta z elektrycznych zamienników i tylko marzą o tym, by kiedyś mogli mieć zwierzę prawdziwe, jak oni sami. Czy mieszkające wśród ludzi coraz doskonalsze androidy też mają takie marzenia? I czy my w ogóle będziemy potrafili rozróżnić, co jest prawdziwe, a co jest generowane maszynowo?
Konsekwencje tego zalewu nas gównotreściami generowanymi z pomocą tzw. sztucznej inteligencji będziemy dopiero odkrywać. Niestety, możemy śmiało założyć, że nie będą to pozytywne konsekwencje. Z drugiej strony, tylko czekać, jak jeden model językowy zacznie rozpowszechniać bzdury wygenerowane w drugim modelu językowym. Tak jak dziś obserwujemy, że politykę zatruwa nam dyskusja wyłącznie na temat tego, co kto powiedział i kto jak to skomentował. To będzie jakiś nowy wymiar postpolityki. Wszystko jest kopią z kopii z kopii. Przygotujmy się na to dużymi wiadrami popcornu.
Jest słoń z trąbami dwiema
Jan Brzechwa
I tylko… wysp tych nie ma.
Photo by Markus Winkler on Unsplash
Jeśli czegoś Ci tutaj brakuje, napisz w komentarzu. Dzięki Tobie będę mógł pisać bardziej interesujące teksty!