Nie mam co czytać.
To oczywiście nieprawda, choć od czasu do czasu stając przed regałem i zastanawiając się, co wziąć do ręki, nachodziły mnie takie myśli. Po kilku pierwszych miesiącach tego roku dopadł mnie czytelniczy kryzys.
Objawiał się niechęcią do sięgania po książkę, brakiem skupienia na lekturze i ogólnej apatii. Problemy z koncentracją i ciągłą apatią jeszcze czekają na rozwiązanie, ale udało mi się przezwyciężyć kryzys czytelniczy. I właśnie zamierzam wam powiedzieć, jak tego dokonać.
Ładnych kilka lat temu PWN wydał książkę Barry’ego Schwarza Paradoks wyboru. Dlaczego więcej oznacza mniej. Schwarz stawia w tej książce przewrotną tezę (i argumentuje ją, żeby nie było!), że im większy mamy wybór, tym mniej jesteśmy, powiedzmy, szczęśliwi. Schwarz zresztą mówił o tym też na TEDzie:
Nie wdając się w szczegóły książki (zachęcam do przeczytania), teza Schwarza sprawdza się do moich potyczek z kryzysem czytelniczym. Im dłużej stałem przed regałem i zastanawiałem się, co wybrać, tym mniejszą miałem ochotę na czytanie. A jak już się na coś zdecydowałem, po kilku, kilkunastu stronach nachodziła mnie myśl, że może powinienem sięgnąć po coś innego.
Największy problem mentalny dotyczył kroku wyboru książki. Eliminacja kroku z wyborem wydawała się więc najprostszym sposobem przezwyciężenia kryzysu. Jeden z lajfhaków znalezionych w internecie był taki, żeby obłożyć każdą książkę w szary papier, a następnie losowo wybierać sobie książki do czytania i tym samym mieć “niespodziankę”.
To rozwiązanie miało jednak kilka mankamentów. Po pierwsze, dużo bym wydał na szary papier. Po drugie, to duże marnowanie papieru, czego nie powinniśmy, jako jednostki i jako społeczeństwo, robić. Po trzecie, ja nie mam książek na regałach w losowej kolejności, więc losowość wyboru byłaby co najwyżej udawana. Nawet pomieszanie książek niekoniecznie mogłoby pomóc, gdyż niektóre z nich są na tyle nietypowego formatu (lub grubości), że znowu losowość byłaby tylko umowna.
Jak wybierać książki do czytania?
Wymyśliłem więc trochę inny sposób. Do realizacji potrzebowałem:
- kilku kartek papieru,
- słoika, pudełka lub innego pojemnika,
- nożyczek,
- długopisu (opcjonalnie),
- no i oczywiście książek.
Ja wykorzystałem stary fancy słoiczek po kakao i nie używałem długopisu, gdyż wykorzystałem kąkuter i drukarkę.
Co musicie zrobić? No cóż, na początek spisać na kartce papieru tytuły książek, które czekają na przeczytanie. Ja to zrobiłem na komputerze, a później sobie listę wydrukowałem. Następnie tniecie kartki w taki sposób, by na jednej karteczce znajdował się jeden tytuł.
Całość wciskamy w słoik, pudełeczko, szklaną kulę, czy co tam jeszcze wykorzystaliście.
Teraz, gdy będziecie chcieli wziąć książkę do czytania, sięgacie do słoiczka (ja robię to z wykorzystaniem pincety) i losowo wyciągam dowolną karteczkę. Następnie odnajduję lekturę na półce i rozkoszuję się lekturą. Ważne jest, byście podczas wyboru nie widzieli tytułów książek. W końcu chodzi losowanie, a nie o świadomy wybór.
Efekty
Swoją zabawę rozpocząłem w połowie sierpnia. Poprzedziło ją blisko pół roku, podczas którego przeczytałem w całości chyba jedną książkę, a cztery lub pięć rozpoczynałem. Gdyby nie audiobooki, pewnie przez pół roku nie dotarłbym do końca żadnej książki. Od 16 sierpnia, gdy cała zabawa się rozpoczęła, przeczytałem 4, a jestem w trakcie czytania piątej książki. Czytanie wreszcie ponownie sprawia mi przyjemność.
Nawet zakładając utrzymanie tego tempa czytania, karteczek w słoiku wystarczy mi na wiele, wiele miesięcy. Listę na kąkuterze zacząłem już rozszerzać o kolejne, nowo kupione książki. Jak się ich trochę uzbiera, znowu uruchomię drukarkę i nożyczki.
A wy? Też macie czasami kryzys czytelniczy? Może macie jakieś swoje sposoby na jego przezwyciężenie?
Wszystkie zdjęcia pochodzą ode mnie.