Site Overlay

Literackie podsumowanie miesiąca – listopad 2023

na pierwszym planie widać wydrę zanurzoną w wodzie. Zdjęcie robione jest przez szybę i nad wodą widać tylko pyszczek. W tle widać kilka wydr na kamienistym brzegu. Całość utrzymana jest w zielonkawym odcieniu. Na zdjęcie w lewym górnym rogu nałożony jest złoty okrąg z napisem "11 2023". U dołu zdjęcia na całej szerokości znajduje się napis "Podsumowanie literackie"

Listopad nie był dla mnie zbyt łaskawy literacko. W mojej loterii trafiły mi się dwie solidne cegłówki. Dodatkowo w listopadzie zmieniłem pracę i wpadłem w solidny młyn (tutaj wjeżdża wąsaty śmiech “hehe, kto ma wiedzieć, ten wie”) i jedyne, o czym myślałem po robocie, to reset mózgu. Więc drugiej cegły nawet nie przeczytałem. Trzymajcie kciuki, żeby znalazła się w podsumowaniu grudnia. Co więc znajdziecie poniżej?

Cegłę z początku miesiąca oraz jednego audiobooka, którego przesłuchałem w listopadzie. W sumie przesłuchałem ich więcej, ale audiobooków nie miałem zamiaru przytaczać w podsumowaniach. Robię ten wyjątek z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że bez niego poniższe podsumowanie wyglądałoby nader skromnie, a po drugie, ponieważ książka ta to dla mnie odświeżające doświadczenie, z jakim nie miałem dotąd do czynienia. Chciałem więc zwrócić na nią waszą uwagę i zachęcić do zapoznania się. Mam nadzieję, że mi się to uda. Przejdźmy więc do rzeczy.

John Gribbin, Naukowcy i ich odkrycia. XVI-XX wiek, wyd. SEL 2019

zdjęcie okładki książki Johna Gribbina "Naukowy i ich odkrycia. XVI-XX wiek".

Nie lada zadanie wziął na siebie John Gribbin, brytyjski astrofizyk, gdy postanowił opisać przeszło 500 lat rozwoju ludzkiej myśli naukowej. Nie zamierzam jednak zastanawiać się, czy Gribbin wyszedł z tego z tarczą, czy na tarczy. Zamiast tego chciałbym podzielić się z wami kilkoma spostrzeżeniami.

Na początek wyjaśnijmy, za Gribbinem, że zajmował się on nauką, a nie techniką i inżynierią. I choć jedna niechybnie wiąże się z drugą, intencją autora nie było omawianie dziedzin techniki i pracy, brzydko mówiąc, “manualnej”. Taka na przykład historia medycyny potraktowana jest nader zdawkowo i pojawia się jedynie przy okazji.

Ale książka ma również swoje zalety. Przede wszystkim ogromną zaletą książki jest duży nacisk na tło społeczne, czy społeczno-polityczne czasów działalności poszczególnych naukowców. Książka nie jest suchą listą nazwisk i zasług. Większość omawianych naukowców to postaci z krwi i kości, mające swoje dążenia i bolączki. Oczywiście nie wszyscy, bo też niektórzy naukowcy omówieni są nader pobieżnie, trudno w takim przypadku o budowanie kontekstu życia i dzieła.

To pobieżne omówienie niektórych postaci wiąże się z innym zagadnieniem, o którym musimy powiedzieć wprost. Wybór naukowców jest subiektywnym wyborem Gribbina (co zresztą samo w sobie nie jest wadą, to zawsze jest przywilej autora). Powiedzmy więc sobie wprost:

  1. Nacisk położony jest na kulturę zachodnią. Nie znajdziemy w książce przykładów naukowców spoza kręgu cywilizacji zachodniej.
  2. Nacisk położony jest na kulturę anglojęzyczną. O ile jeszcze w czasach renesansowych mamy przedstawicieli kultury łacińskiej i państw niemieckich, o tyle im bliżej oświecenia, tym mniej przedstawicieli europy kontynentalnej.
  3. Nacisk położony jest na kulturę męską. W całej książce opisanych jest raptem 6 naukowczyń, a ich rola pojawia się dopiero w 20. wieku (z drobnym wyjątkiem Caroline Herschel, która odkryła Uran; ale razem z bratem).

Oto więc przeciętny naukowiec jest mężczyzną z językiem angielskim jako ojczystym i z domieszką krwi włoskiej. Co jeszcze o nim wiemy? No cóż, przez większą część historii był człowiekiem majętnym, którego stać było na to, żeby poświęcać czas nauce. Dopiero druga połowa wieku XIX i wiek XX z ich programami powszechnej edukacji zdemokratyzowały naukę.

Z książki Gribbina możemy wyczytać jeszcze jedną ciekawą cechę rozwoju nauki. Otóż śledząc panoramę dziejów od czasów wczesnorenesansowych po schyłek XX wieku widzimy, że myśl naukowa rozwija się w długim okresie bez znaczących zawirowań, pomimo mniej lub bardziej celowych prób jej torpedowania przez wydarzenia polityczne: inkwizycję, rewolucje w Anglii, rewolucję we Francji, czy szereg wojen. Gribbin wielokrotnie daje wyraz swojej niechęci do koncepcji rewolucji naukowej sfromułowanej przez Thomasa Kuhna. Nie wdając się w przydługi off-top, wydaje mi się, że Gribbin trochę błędnie interpretuje koncepcję Kuhna. Ja przynajmniej nie widzę wielkiej sprzeczności pomiędzy historią spisaną przez Gribbina od koncepcji zmiany paradygmantu opisanej przez Kuhna.

Na zakończenie, ponieważ opis się już przeciągnął, muszę pochwalić autora za doskonałe i nienachalne poczucie humoru. Jeśli dostaniecie książkę w łapki, zwróćcie uwagę przede wszystkim na historię rodu Cavendishów, spisaną na stronie 275 i następnej.

Juraj Červenák, Trup na Piekielnym Wierchu, wyd. Stara Szkoła 2022

Okładka książki Juraja Červenáka "Trup na Piekielnym Wierchu"

Kryminał historyczny ze Słowacji. Prawda, że to brzmi kusząco? Mamy koniec XVI wieku, a Cesarstwo Habsburgów musi bronić się przed coraz intensywniejszymi najazdami ze strony Turków. Do walki stawia się doświadczony w bitwach kapitan Stein, który jednak – ku swojemu rozczarowaniu – nie zostaje wysłany na linię frontu, tylko… na Słowację, żeby sprawdzić pogłoski, jakoby Turcy próbowali zaskoczyć Habsburgów z tamtej strony.

Rusza więc nasz dzielny wojak Szw… Stein i próbuje rozwikłać sprawę. Sprawa, choć z pozoru prosta, szybko komplikuje się wraz z kolejnymi trupami. A że trupów jest sporo, to i komplikacji sporo. Intryga kryminalna szybko wysuwa się na pierwszy plan, a Stein, do spółki z pomocnikiem – notariuszem Barbariczem – próbują zebrać wszystko do kupy.

Z minusów: wątek “wielkiej polityki”, od której wszystko się zaczęło, szybko schodzi na dalszy plan i jest niekiedy jedynie pretekstem do pociągnięcia fabuły dalej. Wydaje mi się też, że autor (lub tłumacz) gdzieniegdzie dał się ponieść neologizmom, a przynajmniej spośród gamy wyrazów bliskoznacznych wybierał te, które nie do końca pasują do opisywanego okresu. I choć wyraz pistolet prawdopodobnie pojawił się w drugiej połowie XVI wieku we Francji, a być może i we Włoszech, nie mam pewności, czy byłby w powszechnym użytku na rubieżach wschodnich Cesarstwa Habsburgów.

Mankamenty nie powinny przesłonić nam jednak tego, że sama historia naprawdę wciąga, postaci są żywe i dobrze odmalowane, a sam autor nie miał kija w dupie i dzięki elementom komicznym nie mamy wrażenia obcowania ze światem sztucznie wykreowanym.

Szczerze mówiąc, ja czekam na kolejne części, których w oryginale już kilka powstało.

Podobał Ci się ten wpis? Daj znać, co o nim myślisz! 👇

Jeśli czegoś Ci tutaj brakuje, napisz w komentarzu. Dzięki Tobie będę mógł pisać bardziej interesujące teksty!

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Skip to content