Site Overlay

Wyparcie jako mechanizm obronny kapitalizmu

Aleja starych, zaniedbanych budynków i kontenerów. Na wprost daleko widać nowy, przeszklony, elegancki budynek filharmonii w Hamburgu. Zdjęcie pokazuje doskonale kontrast pomiędzy dobrobytem i zaniedbaniem.

Był 2015 rok. Zbliżały się wybory do polskiego parlamentu. Te, być może dla niektórych traumatyczne, wybory doprowadziły do władzy Prawo i Sprawiedliwość. Dla niektórych na horyzoncie zamajaczyła jedna jakaś nadzieja. Powstała Partia Razem. Do sejmu nie weszła, ale dostała wynik wystarczający do otrzymania dotacji na działalność.

Liberalizm i kapitalizm – uwaga terminologiczna

Zanim jednak przejdziemy do rzeczy, muszę wyjaśnić, jak stosuję pojęcia liberalizm i kapitalizm. Nie będę tutaj przedstawiał kompleksowego podejścia. Na potrzeby niniejszego tekstu powinno nam wystarczyć następujące rozróżnienie:

  • kapitalizm to domena praktyki,
  • liberalizm to domena myśli.

Ale co to w ogóle oznacza? Pod pojęciem kapitalizmu rozumiem ogół praktyk budujących rzeczywistość deregulowanych rynków, indywidualnych nagród i kar oraz indywidualnej odpowiedzialności za swoje życie. Liberalizm to intelektualne uzasadnienie tych praktyk. Kapitalizm odpowiada na pytanie co?, a liberalizm – dlaczego?

I ja wiem, że liberalizm to pojęcie szersze, że niektórzy raczej sugerują używanie pojęcia neoliberalizm, bo przecież stare dobre libki to też John Steward Mill, John Rawls, czy kto tam jeszcze. Więc może powinno być tak, że liberalizm to neoliberalizm oraz progresywizm. To temat na zupełnie inną dyskusję, bez związku z poniższym tekstem i dlatego nie będziemy tego teraz roztrząsać.

No dobrze, to o czym będę tutaj pisał, że zrobiłem takie rozróżnienie? Otóż będę pisał o tej szarej strefie pomiędzy jednym, a drugim. No ale nikt nie mówił, że będzie łatwo:)

Nikt nie pracuje za takie pieniądze

Wróćmy do tego 2015 roku. Jeśli dobrze pamiętam, był piątek, ostatni dzień agitacji przed ciszą wyborczą. Partia Razem rozstawiła się w Warszawie na tzw. patelni, czyli przy wyjściu ze stacji metra Centrum przy Rondzie Dm*wskiego. Była tam Dorota Olko, która ostatnio otrzymała mandat posłanki, Tomek Rawski, który chyba ostatecznie zdecydował się na karierę akademicką i pewnie parę innych osób, których z imienia i nazwiska nie pamiętam. Bo oczywiście byłem i ja, stałem sobie z boku, później zamieniłem kilka słów z wyżej wymienionymi, ale umówmy się – stanie z boku i patrzenie to jedyne, co mi w życiu wychodzi.

W każdym razie, mieli ze sobą megafon. Kilka miesięcy później (a może tygodni?) oprócz megafonu mieli jeszcze rzutnik, którym w złośliwy sposób uszkadzali elewację Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Tomek Rawski mówił przez megafon, że pora skończyć z pracą za groszowe pieniądze. Podał jakąś kwotę, niestety nie pamiętam jaką. Mogło to być coś koło 2 tysięcy złotych. Czy brutto, czy netto, chyba nikt sobie nie zawracał głowy takimi szczegółami, nie było to zresztą ważne.

I właśnie wtedy przechodził tamtędy elegancko ubrany mężczyzna, nie dałbym mu więcej, niż 40 lat (choć pamięć ludzka może być zawodna). Granatowy garnitur, jakiś krawat, brązowa teczka i półbuty. I gdy usłyszał te obrazoburcze słowa o pracy za 2 tysiące złotych, jakiś wewnętrzny głos kazał mu się odezwać. Nikt nie pracuje za takie pieniądze, powiedział i ja te słowa pamiętam bardziej, niż ojcze nasz. Wywiązała się oczywiście dyskusja pomiędzy naszymi politykami in statu nascendi a mężczyzną z klasy średniej. Dyskusja, bezowocna, dodajmy. Pamiętam jeszcze, że Tomek Rawski zaproponował mu wspólny spacer do pobliskiego (nieistniejącego już) salonu empik Junior, żeby przekonać się, ile zarabiają pracownicy, ale przedstawiciel klasy średniej nie wykazał się gorliwością do weryfikacji stawianych tez.

A mógłby się zdziwić, bo rzeczywiście pracownicy empiku mogli zarabiać właśnie coś około dwóch tysięcy złotych. Ja sam w 2015 roku zarabiałem jakieś 2500 złotych brutto. I pamiętam, ile zarabiałem jeszcze dwa lata wcześniej w empiku. Daleko mi było do dwóch tysięcy, a nie byłem wcale na najniższym stanowisku. Ale to było dwa lata wcześniej.

A jednak

Nikt nie pracuje za takie pieniądze. Nikt. nie. pracuje. za. takie. pieniądze. W 2015 roku pensja minimalna wynosiła 1750 złotych brutto. Niecałe 1300 złotych na rękę. Przy czym nie dotyczyła ona osób wchodzących na rynek pracy. Tym można było oferować poniżej 1500 złotych brutto. Nie dotyczyła też pracowników zatrudnionych w oparciu o stawkę godzinową. Przeciętne wynagrodzenie w gospodarce wynosiło wtedy, według GUS, poniżej 4 tysięcy złotych. Gdy spojrzymy bliżej, dowiemy się, że to wynagrodzenie, to jest liczone tylko dla firm zatrudniających powyżej 9 osób, więc w istotny sposób przekłamuje rzeczywistość. Ale nawet, gdybyśmy odwrócili wzrok, to dane GUS za tamten okres nie pozostawiają złudzeń.

Niestety nie dysponujemy szczegółowymi danymi na 2015 rok. GUS strukturę wynagrodzeń weryfikuje co dwa lata, możemy tylko porównać dane z 2014 roku oraz 2016 roku. Nie wchodząc w szczegóły, najczęstsze wynagrodzenie wynosiło ok. 2300 złotych brutto, możemy zakładać, że poniżej tej kwoty zarabiało ok. 30 procent pracowników. Dodajmy, wśród firm zatrudniających powyżej 9 pracowników. Mediana, czyli wynagrodzenie, powyżej i poniżej którego znajdują się dwie połowy zatrudnionych, wynosiła ok. 3300 złotych brutto. Około 2/3 zatrudnionych w gospodarce zarabiało poniżej przeciętnego wynagrodzenia.

Nikt nie pracuje za takie pieniądze.

Wyparcie jako mechanizm obronny dobrego samopoczucia

Po co o tym piszę, to było prawie dekadę temu? Ten kuriozalnie długi wstęp miał prowadzić do niniejszej tezy:

Dobrobyt opiera się na wyparciu.

I tyle. Ta reguła funkcjonuje nie tylko na naszym podwórku. Dobrobyt całego świata zachodniego stoi na fundamentach wyparcia. Wyparcie, to, mówiąc wikipedią, mechanizm polegający na niedopuszczaniu do świadomości myśli, uczuć, wspomnień, impulsów, fantazji, pragnień itp., które przywołują bolesne skojarzenia lub w inny sposób zagrażają spójności.

Bądźmy szczerzy, kogo obchodzi Bangladesz?
Ja nie wiem nawet gdzie leży, po co się spinać jak frajer
Żądać dobrych manier od masowych rzezi
Weź ty już skończ z tą Afryką
Biali też nic nie dostali za friko

Bisz/Radex “Drugi grymas losu”

Zachód od lat wypiera wiedzę, że jego własny dobrobyt budowany jest na cierpieniu lub wykorzystywaniu słabszych. Czy mówimy o rdzennej ludności w obu Amerykach, czy o niewolnictwie i niewolnikach z Afryki, czy – bardziej współcześnie – wyparciu cierpienia klasy robotniczej (a dziś klasy usługowej). Nie pomoże nam nawet, gdybyśmy unikali słów kojarzących się nam z ideologią marksistowską, jak klasa robotnicza i wyzysk (ten odruch pawłowa, karzący wyzywać od komunistów ludzi posługujących się tymi pojęciami zasługuje na odrębny wpis, a kto wie, czy nie całe badania kliniczne).

Ale nie musimy wkraczać na arenę międzynarodową, nie musimy bić w wysokie tony. To działa również lokalnie. Wyparcie wspiera naszą strefę komfortu. Nie chcemy wiedzieć, ile zarabiają kasjerki i kasjerzy, na których się irytujemy w kolejkach sklepowych. Nie chcemy wiedzieć, ile zarabia pracownik infolinii, na którego się wydzieramy po blisko 30 minut czekania na połączenie. Nie chcemy wiedzieć, ile zarabia pracownik obsługi klienta w sklepie, albo urzędzie. Wystarcza nam wyładowanie frustracji, bo to przecież ich wina, że tak długo stoimy w kolejce, czy czekamy na połączenie. Wzięliby się do roboty, a nie.

W sposób celowo nieuświadomiony zakładamy, że zarabiają normalne pieniądze, a nie niewiele ponad płacę minimalną. W końcu tyyyyle płacimy za te towary i usługi. Jakby to ci pracownicy linii kas, infolinii i biura obsługi zgarniali do kieszeni te wszystkie pieniądze.

Kilka faktów o stanie Polski

Główny Urząd Statystyczny to nasze dobro narodowe. Regularnie publikuje raporty dotyczące szeregu zagadnień. Na przykład publikuje informacje o budżetach gospodarstw domowych. W podsumowaniu badania za 2022 rok znajdziemy parę ciekawych informacji.

GUS dzieli społeczeństwo na grupy kwintylowe (grupa I – osiągająca najniższe dochody, grupa V – najwyższe). I z badania wychodzi, że:

  • przeciętny miesięczny dochód rozporządzalny na osobę w I grupie kwintylowej wynosił w 2022 roku… 681 złotych;
  • przeciętne miesięczne wydatki na osobę w I grupie kwintylowej wyniosły w 2022 roku… 1083 złote i wynosiły 159% dochodu.

Spójrzmy na piątą grupę kwintylową:

  • przeciętne miesięczne wydatki na osobę w V grupie kwintylowej wynosiły 2332 zł, czyli 215% wydatków I grupy;
  • przeciętny miesięczny dochód na osobę w V grupie kwintylowej wynosił jednak 4475 zł, czyli… 657% dochodów I grupy.

Jednocześnie z powyższego wynika, że udział wydatków w dochodzie dla V grupy kwintylowej ledwo przekraczał 50%.

Co więcej, V grupa kwintylowa wykazuje dochód dwukrotnie przewyższający średni dochód dla całego kraju. IV grupa kwintylowa to już raptem 115% średniego dochodu. Trzy najniższe grupy kwintylowe (a więc 60% ludności) nie osiąga średniego poziomu dochodów, a wśród najgorzej sytuowanych te nożyce pomiędzy dochodem rozporządzalnym a średnim dochodem dla całego kraju wynosi 30%.

GUS podobne zestawienie tworzy też dla grup społeczno-ekonomicznych. Wynika z niego, że najwyższy dochód rozporządzalny wykazują pracujący na własny rachunek (przeciętnie ponad 2500 zł), a ich wydatki wynoszą ok 1600 złotych, co daje udział ok. 65% wydatków w dochodzie. Zbliżony dochód i istotnie niższe wydatki wykazywane są przez rolników (dochód ok. 2300 zł, wydatki 1100 zł), ale GUS zwraca uwagę na bardzo duże rozwarstwienie dochodów rolników (mediana dochodów dla tej grupy społeczno-ekonomicznej: 1400 zł, mediana wydatków: 1000 zł).

Nieciekawie wygląda sytuacja emerytów, dla których udział wydatków w dochodach wynosi przeciętnie 80%, a tragicznie wręcz – rencistów, dla których udział wydatków systematycznie rośnie i zbliża się już do 85% dochodu, co praktycznie uniemożliwia zbudowanie sobie “poduszki bezpieczeństwa” na wypadek nieprzewidzianych wydatków.

Negatywne konsekwencje wyparcia

Ekstrapolujemy nasz status społeczny na wszystkich. W końcu codziennie stykamy się z ludźmi podobnymi do nas. Wśród naszych współpracowników i znajomych większość zajmuje podobną pozycję na drabinie społecznej. Zaglądamy na Portal Ludzi z Kijem w Dupie, gdzie każdy jest sukcesfulny i o zakupie bułek na śniadanie może klecić piękny storytelling. Sytuacja tych ludzi jest w gruncie rzeczy podobna do naszej. Jedni może mają więcej kredytu, inni mniej, jedni nowszy, drudzy starszy samochód. Jedni latem bardziej Hiszpania, inni Turcja. Nawet w mediach widzimy ludzi podobnych do nas. Jeśli możemy trafić na obrazki niepasujące do naszej wizji rzeczywistości, kontekst pozwala nam sobie z tym poradzić: albo oglądamy jakieś zjawiska patologiczne, albo przypadkową niedolę, którym ludzie sukcesfulni po prostu pomagają.

Te hegemonia wyobrażonej homogeniczności ma z kolei zgubny wpływ na naszą rzeczywistość. To w oparciu o nasze wyobrażenia dokonujemy przyziemnych, pragmatycznych wyborów. To w oparciu o nasze wyobrażenia robiona jest polityka. Być może to jest jeden z powodów, dlaczego Polska wygląda, jak wygląda. Być może, dopóki nie zaczniemy kierować się wiedzą, zamiast wyobrażeniami, nie powinniśmy liczyć, że coś się faktycznie zmieni.

Kapitalizm (nie będę rozważał, na ile było to świadome) rozbudował narzędzia wspierające wyparcie w taki sposób, by na każdym kroku utwierdzać nas w przekonaniu o życiu w najlepszym ze światów. W którym, okej, zdarzają się nieszczęścia, ale karawana dobrobytu jedzie dalej. Popkultura opiera się na ludziach sukcesu, a przynajmniej ludziach aspirujących do niego. Próbuje się nam wmówić, że wszyscy jesteśmy klasą średnią, nauczycielka w gminnej podstawówce i Solorz-Żak. Mamy seriale telewizyjne pokazujące ludzi takich, jak my, paradokumenty i media, które jako klasa średnia piszą dla klasy średniej, bo to klasa średnia czyta prasę. Mamy nawet książki, które mówią nam, że mamy szczęście żyć w świecie, w którym żyjemy. I choć można powiedzieć parę ciepłych słów o Factfullness, to nie mogę przejść obojętnie ponad tym, że ta książka ma pięknymi historiami zagłuszać nasze sumienie.

Podsumowanie

Na co chciałem zwrócić waszą uwagę?

Po pierwsze – wyparcie to potężny mechanizm utrzymujący nas w dobrym samopoczuciu.

Po drugie – stosowanie mechanizmu wyparcia – nawet nieświadome – sprawia, że w oglądzie rzeczywistości społeczno-ekonomicznej opieramy się na swoich wyobrażeniach, a nie faktach.

Po trzecie, że lubimy zakładać, że wszyscy jesteśmy jedną, średnioklasową rodziną z aspiracjami i równymi szansami na rozwój i sukces.

Po czwarte, dokonujemy wyborów politycznych raczej w oparciu o nasze wyobrażenia, a nie fakty.

Po piąte i najważniejsze – budujemy w ten sposób państwo niesprawiedliwe, wspierające sukces i karzące za jego brak.

Image by Peter H from Pixabay

Podobał Ci się ten wpis? Daj znać, co o nim myślisz! 👇

Jeśli czegoś Ci tutaj brakuje, napisz w komentarzu. Dzięki Tobie będę mógł pisać bardziej interesujące teksty!

1 thought on “Wyparcie jako mechanizm obronny kapitalizmu

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Skip to content